Jak inaczej określić to w jaki sposób się ubieram? Maska? O tak, to chyba najwłaściwsze określenie. Przecież do póki nie będę wyglądać chudo, nie ubiorę danej sukienki, spodenek, nie odkryję ramion. To takie życie w zabudowie ;) Ciągle wydaje mi się, że w spodenkach bez czarnych rajstop wszystko mogłoby się pode mną załamać a nogi składają się tylko z tłuszczu. Z ramionami nie jest równie fajnie. Bluzki na cienkich ramiączkach? O co to, to nie! Czasami na prawdę potrafię się ugotować w lecie, kiedy wszyscy wokół mają obrane spodenki, bluzki na szelkach, a ja siedzę w ciemnych rajstopach i ewentualnie spodenkach (pod warunkiem, że ciemne rajstopy konieczne), w bluzce z długim rękawem lub po prostu bluzie. Chyba pokocham bardziej zimę. Z resztą ograniczenia nie tylko odnoszą się do rodzaju ubrania lecz także jego kształtu lub kolorystyki. Niekiedy wprawdzie zdarza mi się, że w jaskrawych kolorach potrafię wyglądach hmm, szczupło ( żeby nie stwierdzić, że jestem chuda ;) ), ale takie 'zjawiska' są raczej rzadkością. Ciągła obawa przed temperaturą wyższą niż 20 to wręcz koszmar. Dlatego też marzę, żeby dotrwać do piątku, 24 i nie móc obawiać się tego czy aby w szkole nie będą zadawać mi pytań czy może mi nie ciepło? O kostiumy już nie wspominając. Na początku drugiego tygodnia wakacji wybieram się nad Morze, już wiem, że codziennie będziemy przebywać na plaży, na basenie z resztą też. I co? Trzeba będzie założyć kostium. Mam jednoczęściowy, czasami wydaje mi się, że może mnie nawet "spłaszcza", ale to chyba iluzja ;) Do wakacji jakieś 10 dni. Chciałam do tego czasu ważyć 44, 43kg, ale na razie nie czuję, abym tyle ważyła. Choć od dawna nie stanęłam na wadze trzeba będzie się spiąć i odważyć się. I rzecz jasna głodówki kiedy tylko będę mogła ( upraszczając, kiedy tylko nikt nie wepchnie we mnie nic na siłę ).




Wracając do bilansu. Wczoraj jak zawsze się obawiałam, obiadu w szkole. Przez cały dzień burczało mi w brzuchu, a szkolnego kotleta z ziemniakami i sałatką, nie tknęłam. Więc i wczorajszy dzień i ten dzisiejszy zaliczam do tych "głodówkowych". Do tego wczoraj po napisaniu ostatniego posta, biegałam 1h, dziś z resztą też. Pozostało mi się tylko modlić, żebym i jutro nie musiała zjeść niczego w szkole.
Tez od wczoraj gloduję, a z tymi ubraniami to większość z nas tak chyba ma, oby jutro nikt w Ciebie nic nie wepchnął C;
OdpowiedzUsuńI nie wepchnął na szczęście! :)
UsuńJa się w tym roku zaczęłam bardziej przejmować tymi krótkimi spodniami, bluzkami bez ramion...jakaś masakra...Chyba też zaczęłam doceniać zimę :) Bardzo dobrze, że udało ci się dzisiaj utrzymac kontrolę, ona jest jedną z najważniejszy rzeczy, dla nas, motylków :)
OdpowiedzUsuńTak dla mnie to katorga, siedzieć w bluzie kiedy wszyscy mają na sobie bluzki bez ramion.
UsuńDasz sobie radę, 10 dni to nie tak mało, tylko nie zawal. Ja mam tendencje do zawalania przed metą, obyś ty tak nie miała! Ćwicz dużo, same ćwiczenia poprawiają wygląd nie tylko dieta. Powodzenia! ;*
OdpowiedzUsuńNa co dzień zawzięcie biegam z psami, ale z ćwiczeniami ostatnio ma jakieś "trudności" i niechęć, eh :/
UsuńKochana znam ten ból ,też muszę gotować się z ubraniach a raczej kamuflażach.
OdpowiedzUsuń10 dni to jeszcze dużo czasu ,jeżeli wszystko będzie regularnie to można na prawdę zobaczyć dużą zmianę. Nie rób głodówek kochanie ,jedz choćby warzywa . Powodzenia:* Trzymaj się CHUDO<3
Chyba pora zwiększyć dawkę ruchu :)
UsuńJa codziennie gotuję się w długich czarnych spodniach, o sukience nie mam mowy chyba że właśnie w czarnych rajstopach, te jasne mam wrażenie że pogrubiają nogi.
OdpowiedzUsuńCzarne rajstopy potrafią zdziałać na mnie 'cuda'. Ja gotuję się w legginach, katorga.
UsuńZapraszam na bloga, na którym opisuję historię walki ze swoją chorobą
OdpowiedzUsuńZaraz wpadnę ;)
Usuń