8/31/2016

JUTRO


Eh już jutro rozpoczęcie roku. Jak mi szło moje głodowanie? Dobrze, ale mogło być  lepiej. Nie jadłam nic ale często łapałam się  na  soczkach, napojach gaziwanych itd. To po prostu z nudy. Ciągle  przez ostatnie dwa tygodnie siedziałam w domu przed telefonem i telewizją. Wprawdzie ostatni tydzień  z naciskiem  Na 3 ostatnie dni wraz z dzisiejszym dały  mi mocny wycisk do tego stopnia że nie czuję nóg. Ale przejdźmy  do faktu iż jutro idę do nowej szkoły na rozpoczęcie roku. Rano od 8:00 msza, potem przejazd do szkoły a tam od 9:30 uroczyste rozpoczęcie, prawdopodobnie do 11 albo nawet i dłużej :/ Tłok, upał nowi  i  ci mniej nowi znajomi. Potem będę  starać  się jak najszybciej zmykać do domu. Nie iść na żadne miasto, znaleźć się w domu. Wprawdzie wczoraj mieliśmy spotkanie w nowej szkole. Cała  klasa wychowawca, dyrektor oprowadzanie po szkole. Z Facebooku znamy s ie5 trochę ale to nie to samo. Wszystkich imion nie zapamiętałam. Starałam się  zrobić dobre wrażenie, chyba mi się udało ;) ale hmm inni. Raczej prawie wszyscy wydają się w porządku, z kilkoma dziewczynami oglądałam, poznałam dwóch chłopaków. Do nowej szkoły  idę  z  dwoma koleżankami ze starej klasy. I tutaj pojawił się problem. Przyjaźnimy się, z jedną trzymałam bardzo blisko ale przez ostatni rok nasze relacje strasznie się pogorszyły głównie  przez nią, nie mnie. Razem jechałysmy w busie wczoraj wszystko było ok dopóki  nie przyszła dziewczyna z mojej przyszłej klasy i nie zaczęły gadać ( j uz5 trochę się  znają ). Zostałam diamentarlanie odrzucona kiedy już byliśmy na hali. Czułam się jak reszta dziewczyn ale tych które naprawdę  nikogo nie znają. Weszłyśmy do klasy a  tam... ławki na dwie osoby. Haha, byłam pewna że  będę  siedzieć razem z nią ale tamta dziewczyna spytała się jak czy siedzą razem. Ja wtedy się odezwlam " nie, chodź siedzieć  ze mną " i takie żałosne prośby leciały w stronę starej koleżanki  idę mnie i tak nowej dziewczyny. W końcu koleżanka odpowiedziała " uzgodnijcie to międZy sobą" janapierałam żeby siedziała ze mną. A koncowo siadłyśmy jakoś we trzy w tej ławce. Ale po prostu taką sytuacja mnie zamurowała. Przez podstawówkę, całe  gimnazjum nawet w głupiej klasie "0" byłyśmy zawsze razem. No ale cóż nie załapałam się. Nie wiem co teraz w końcu będzie.  Kto  z kim będzie siedział  W ławce.  Niby blaha sprawa ale mimo to zabolało. Wprawdzie po tym jak nasze kontakty się  zerwaly nie chcaialm siedzieć  z nią razem, teraz nie wiem co myśleć.  Ona jest trochę toksyczna. Kocha być w centrum uwagi robi wszystko żeby zwrócić na siebie uwagę chłopaków.  Przy rodzicach czy  "babciach z kotami" jest miła i uprzejma, udaje grzeczną dziewczynkę. A potem przy znajomych i blizszych kolezankach pokazuje rogi. Przeklina, wywyższa się itd. Jest raczej fałszywą. Ja mam mentalnoac5 hippisa haha. Kocham wszystkich i wszystko  ;) ale czasami pewnych sytuacji nie toleruję. Zmieniając ciut temat. Szkoła  jest ogromna, niby prowadzono nas ale czy trafię za pierwszym razem do klasy tego nie jestem pewna. No i pociesza mnie fakt Iza nie będzie  żadnej  stołówki, dożywiania. Nie to co w poprzedniej szkole. Mamy sklepik w szkole ale zamiaru chodzić do niego nie mam. Trochę się obawiam że będą  pytać  oni. Gdzie jakaś drożdżówka, bułka  czy kanapka. No ale nie, nie ugnę się. A Wy jecie w szkole? Jak sądzicie się  z pytaniami dotyczącymi jedzenia?
No i drugą sprawa. Ostatnio mama zaciagnęła mnie do psychologa. Normalny dzień. Po południu  przyszła mama sprawdzić  porządek w pokojach i łazience.  Byłam w swoim pokoju kiedy z krzykiem wbiegła do mnie i spytała  czy wymiotowalam?! Ja oczywiście zaprzeczalam, bo głowy do sedesu nie włożyłam od ponad roku i z bulimią zwyciężyła kiedy rodzice się o tym dowiedzieli. Od tego czasu są strasznie wyczuleni na moje nie jedzenie. W końcu doszło do mojego płaczu A mam powiedIala ze jedziemy do psychologa. Po południu na 16 już tam byliśmy. Bałam się  że psycholog przeniknie przez całą  mnie, że mam dowie się  ze się odchudzam. Na szcescie chyba trafiłam do złego psychologa ;) ale mam mieć niby wizytę w ta sobotę nie odnośnie  ochudzania ale mojego stanu depresyjnego. Ja nadal nie chcę jechać i będę się upierał nad tym żeby  nie jechać  mimo że Pani psycholog jest mega młoda i fajna ale i tak nie mam zamiaru wracać. 

PS post pisany szybko na telefonie, więc  przepraszam za błędy,  składkę i ogólny wykład tekstu

7 komentarzy:

  1. ja nie jem w szkole, ale z klasą mam raczej słaby kontakt, więc nikt nie zwraca na to uwagi

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tez nie mam stolowki w Zawodowce, tylko w gim byla. Rzadko kiedy jadlam w szkole,gdy bylam na diecie motylkowej czesto jakas bulke z ziarniami albo ciemny chleb z warzywami.
    Tez bylam u psycholog ale w sprawie mojej demoralizacji i tez Ci powiem kiepska byla :P he he.
    Witaj w klubie z ta hipsterka. Ogolnie nikogo bym nie skrzywdzila, ani uderzyla... to zawsze ja daje sie ponizac. Nie umiem uniesc glowy do gory... jestem jedna a ich jest setki !

    Pozdrawiam zycze powodzenia w nowej szkole :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Powodzenia w nowej szkole! Ja nigdy nie jadłam przed i w trakcie szkoły, ale teraz zamierzam to zmienić:) Zdrowe i regularne, chociaż małe posiłki, dodają wiele energii! Trzymaj się:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Próbowałam nie brać jedzenia do szkoły, ale wtedy miałam okrutne napady i chwile zwątpienia. Wolę dokładnie zaplanować rozkład warzyw, które kiedy jem.

    Pozdrawiam, Monique z bloga http://by-monique.blogspot.com/

    PS. Jak tam w nowej szkole? Czekam na post.

    OdpowiedzUsuń
  5. unikaj wymiotowania , trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej kochana! Uwielbiam Twojego bloga :* Czy jest szansa na to, że się zaprzyjaźnimy? Szukam takiej osoby z, którą mogłabym się wspierać.
    Zapraszam na mojego bloga www.superskinnygirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń