5/25/2018

| H A L O? | Ktoś tu jeszcze jest?

Po ponad dwuletniej przerwie od pisania tutaj postanowiłam wrócić. No cóż anoreksja, głodówki i chęć bycia idealną mnie nie opuściła przez ten czas. Niestety przytyłam, i to bardzo dużo. Nie wiem ile ważę, nawet nie chcę na tą chwile mieć takiej wiedzy. Zapewne waga pokazała by grubo ponad 50 kg. Sama myśl o tym mnie przeraża. Wiem ze wchodzenia na wagę mi zawsze pomagało w dotrzymaniu postanowienia, ale zanim to zrobię muszę chociaż przez kilka dni nic nie jeść, bo po prostu nie wytrzymam widząc ile tak na prawdę wazę. 



Przez ostatni czas pożerał mnie stres. Matury, matury, matury. Na szczęście mam już to za sobą, czekam niecierpliwie na wyniki i jestem dobrej nadziei. Zdawałam w tym roku rozszerzoną biologię, chemię i angielski. Szacuje jestem pewna ze z wszystkich tych przedmiotów na 100% będę wyniki liczące ponad 80%. Niezłe kulam przez ostatnie 3 lata liceum a teraz możliwe ze moje marzenie o tym aby dostać się na medycynę, spełni się. Stres jednak przyczynił się do mojego tycia, zajadłym się słodkościami, energetykami a teraz dziwie się ze tak wyglądam. Za dwa tygodnie wyjeżdżam za granice z koleżanka, do tego czasu muszę dużo schudnąć. Moim celem na ta chwile jest 49 kg. Kupiłam nawet senes, mimo ze jestem świadoma tego ze uzależnia. Nie mam pojęcia ile jestem w stanie schudnąć w okresie dwóch tygodni. A wy? Jeśli tylko mogłybyście się podzielić w komentarzach wiadomościami na temat tego ile najwiecej zgubiilyscie kilogramów i w jakim okresie czasu, będę mega wdzięczna ❤️

8/31/2016

JUTRO


Eh już jutro rozpoczęcie roku. Jak mi szło moje głodowanie? Dobrze, ale mogło być  lepiej. Nie jadłam nic ale często łapałam się  na  soczkach, napojach gaziwanych itd. To po prostu z nudy. Ciągle  przez ostatnie dwa tygodnie siedziałam w domu przed telefonem i telewizją. Wprawdzie ostatni tydzień  z naciskiem  Na 3 ostatnie dni wraz z dzisiejszym dały  mi mocny wycisk do tego stopnia że nie czuję nóg. Ale przejdźmy  do faktu iż jutro idę do nowej szkoły na rozpoczęcie roku. Rano od 8:00 msza, potem przejazd do szkoły a tam od 9:30 uroczyste rozpoczęcie, prawdopodobnie do 11 albo nawet i dłużej :/ Tłok, upał nowi  i  ci mniej nowi znajomi. Potem będę  starać  się jak najszybciej zmykać do domu. Nie iść na żadne miasto, znaleźć się w domu. Wprawdzie wczoraj mieliśmy spotkanie w nowej szkole. Cała  klasa wychowawca, dyrektor oprowadzanie po szkole. Z Facebooku znamy s ie5 trochę ale to nie to samo. Wszystkich imion nie zapamiętałam. Starałam się  zrobić dobre wrażenie, chyba mi się udało ;) ale hmm inni. Raczej prawie wszyscy wydają się w porządku, z kilkoma dziewczynami oglądałam, poznałam dwóch chłopaków. Do nowej szkoły  idę  z  dwoma koleżankami ze starej klasy. I tutaj pojawił się problem. Przyjaźnimy się, z jedną trzymałam bardzo blisko ale przez ostatni rok nasze relacje strasznie się pogorszyły głównie  przez nią, nie mnie. Razem jechałysmy w busie wczoraj wszystko było ok dopóki  nie przyszła dziewczyna z mojej przyszłej klasy i nie zaczęły gadać ( j uz5 trochę się  znają ). Zostałam diamentarlanie odrzucona kiedy już byliśmy na hali. Czułam się jak reszta dziewczyn ale tych które naprawdę  nikogo nie znają. Weszłyśmy do klasy a  tam... ławki na dwie osoby. Haha, byłam pewna że  będę  siedzieć razem z nią ale tamta dziewczyna spytała się jak czy siedzą razem. Ja wtedy się odezwlam " nie, chodź siedzieć  ze mną " i takie żałosne prośby leciały w stronę starej koleżanki  idę mnie i tak nowej dziewczyny. W końcu koleżanka odpowiedziała " uzgodnijcie to międZy sobą" janapierałam żeby siedziała ze mną. A koncowo siadłyśmy jakoś we trzy w tej ławce. Ale po prostu taką sytuacja mnie zamurowała. Przez podstawówkę, całe  gimnazjum nawet w głupiej klasie "0" byłyśmy zawsze razem. No ale cóż nie załapałam się. Nie wiem co teraz w końcu będzie.  Kto  z kim będzie siedział  W ławce.  Niby blaha sprawa ale mimo to zabolało. Wprawdzie po tym jak nasze kontakty się  zerwaly nie chcaialm siedzieć  z nią razem, teraz nie wiem co myśleć.  Ona jest trochę toksyczna. Kocha być w centrum uwagi robi wszystko żeby zwrócić na siebie uwagę chłopaków.  Przy rodzicach czy  "babciach z kotami" jest miła i uprzejma, udaje grzeczną dziewczynkę. A potem przy znajomych i blizszych kolezankach pokazuje rogi. Przeklina, wywyższa się itd. Jest raczej fałszywą. Ja mam mentalnoac5 hippisa haha. Kocham wszystkich i wszystko  ;) ale czasami pewnych sytuacji nie toleruję. Zmieniając ciut temat. Szkoła  jest ogromna, niby prowadzono nas ale czy trafię za pierwszym razem do klasy tego nie jestem pewna. No i pociesza mnie fakt Iza nie będzie  żadnej  stołówki, dożywiania. Nie to co w poprzedniej szkole. Mamy sklepik w szkole ale zamiaru chodzić do niego nie mam. Trochę się obawiam że będą  pytać  oni. Gdzie jakaś drożdżówka, bułka  czy kanapka. No ale nie, nie ugnę się. A Wy jecie w szkole? Jak sądzicie się  z pytaniami dotyczącymi jedzenia?
No i drugą sprawa. Ostatnio mama zaciagnęła mnie do psychologa. Normalny dzień. Po południu  przyszła mama sprawdzić  porządek w pokojach i łazience.  Byłam w swoim pokoju kiedy z krzykiem wbiegła do mnie i spytała  czy wymiotowalam?! Ja oczywiście zaprzeczalam, bo głowy do sedesu nie włożyłam od ponad roku i z bulimią zwyciężyła kiedy rodzice się o tym dowiedzieli. Od tego czasu są strasznie wyczuleni na moje nie jedzenie. W końcu doszło do mojego płaczu A mam powiedIala ze jedziemy do psychologa. Po południu na 16 już tam byliśmy. Bałam się  że psycholog przeniknie przez całą  mnie, że mam dowie się  ze się odchudzam. Na szcescie chyba trafiłam do złego psychologa ;) ale mam mieć niby wizytę w ta sobotę nie odnośnie  ochudzania ale mojego stanu depresyjnego. Ja nadal nie chcę jechać i będę się upierał nad tym żeby  nie jechać  mimo że Pani psycholog jest mega młoda i fajna ale i tak nie mam zamiaru wracać. 

PS post pisany szybko na telefonie, więc  przepraszam za błędy,  składkę i ogólny wykład tekstu

8/16/2016

46 kg - POWRACAM








Oj długo mnie tu nie było, głównie ze względu wielu porażek i braku czasu. Porażek? Tak, porażek, w ciągu tych wakacji zdarzyło się kilka napadów, tych mniejszych i większych. A to mnie załamało, nie mogłam wrócić. Do końca wakacji mam głodówkę. W nowej szkole chcę wyglądać i uczyć się perfekcyjnie. Dosłownie.;)

Do września miało być co najmniej 43 kg. Mam niewiele czasu, bardzo nie wiele, ale biorąc pod uwagę to, że będę teraz cały czas na głodówce i fakt iż metabolizm mam jak się okazało świetny, uda mi się! Musi się udać! Dzisiaj miałam nie wchodzić na wagę, to była spontaniczna decyzja. Bałam się, że będzie nawet 50 kg, mimo iż w talii schudłam na pewno. Obsesja ciągłego obejmowania się tam rękoma ;) Po prostu czuję, że tam dużo ubyło. Do tego ostatni tydzień dla mnie był mocno nie satysfakcjonujący. Mimo iż dużo nie jadłam, to każdy próbował we mnie cały czas coś wciskać. Ciągłe wycieczki, pełno jedzenie. Wczoraj lody. Nie wiem co mnie skusiło żeby stanąć dziś nie wadze. 46, 3 kg - jestem teraz neutralnie nastawiona. Spodziewałam się o wiele, wiele więcej. Okazało się, że schudłam ponad 2 kg. Ale w pełni uszczęśliwiłoby mnie 44 kg. No cóż, jeszcze mam trochę czasu, więc trzeba walczyć o te 43 kg lub mniej. Przede mną długiii czas głodówek. Ale wiem, że nic mi nie będzie. Już nie tyle razy byłam na mega długich głodówkach, więc się nie martwcie :)
Do tego cały czas rodzina narzuca mi jedzenie. Jedzenie, jedzenie, jedzenie. Ciągle słyszę, że jestem chuda jak szkielet ( a to g*wno prawda ;) ), i że nic nie jem. A mnie to coraz bardziej denerwuje. Wszyscy angażują się we wpychania we mnie żarcia. Rodzice, ciotki, teraz nawet dziadkowie zaczęli mnie strasznie frustrować. Może i dobrze stało się, że stanęłam dziś na tej wadze. Mimo iż jestem cały czas pełna motywacji, to fakt iż schudłam dało mi jeszcze większego kopa.



Tak poza tym, nie mogę doczekać się jesieni. Powoli na dworze zaczyna robić się znacznie chłodno, i dobrze! Tęsknię za gorącym kubkiem herbaty, czy kawy, pod ciepłym kocem z dobrym filmem lub ulubionym serialem i burzą za oknem ;))

7/23/2016

OD NOWA: 41-43 kg DO SIERPNIA




Witajcie po tak długiej przerwie. Jak wiecie od 9 do 17 byłam na wakacjach z rodziną, nad Morzem (dokładnie we Władysławowie). Nie byłam w stanie pisać jakichkolwiek postów, ale czytałam Wasze wpisy. Jak było? Było idealnie! Obawiałam się, że to będzie najgorszy czas na odchudzania, że będziemy chodzić od jednej budki z goframi do drugiej i "plątać" się codziennie po restauracjach. Było tak, ale najwidoczniej wbrew moim pozorom... wyjazdy mi służą. Przez cały czas nic nie jadłam. Dosłownie. Cały tydzień był pod znakiem głodówki. Jedzenie, które musiałam "zjeść" przy rodzicach od razu lądowało w chusteczce. Nic nie przełykałam. Do tego od rana do wieczora spędzałam czas aktywnie. W domku letniskowym nikt z nas nie przebywał. Do samego Morza trzeba było przejść 30 min w jedną stronę, ale całymi dniami robiło się "coś" na świeżym powietrzu. Jak reagował organizm? Byłam głodna przez cały tydzień, w każdej minucie. Burczało mi w brzucho, rano i wieczorem. Każdego dnia. Ale czułam się z tym dobrze, wręcz idealnie. Niestety w środę, kiedy obudziłam się myślałam, że w ogóle nie wstanę. Odezwał się ból głowy, nudności. Pobiegłam do łazienki i zaserwowałam sobie zimną kąpiel. Pomogło, ale przez następne dwie godziny było mi niedobrze. Mimo to zdecydowałam że nadal nic nie będę jeść. W końcu i tak mi przeszło. Do tego widać było że schudłam. 

Niestety przyjechałam z wakacji i od poniedziałku dzieje się u mnie koszmar. Dostaję napadów. Koszmarnych napadów. Poniedziałek był jeszcze niezły, bodajże 200 kcal, wtorek napad, środa głodówka, czwartek napad, wczoraj głodówka, no i dziś. Dziś miała być głodówka, ale... no właśnie. Rano zabrałam się za cholernego placka. Potem dwa naleśniki. Teraz czuję się strasznie pełna. Do wieczora nic nie zjem . Nie wiem dlaczego cały tydzień zawaliłam. To raczej nie wina tygodniowej głodówki. Nie raz byłam na dwu tygodniowej i nic potem się mi nie działo. Nie było mowy o żadnych napadach. A teraz... porażka. Może to wina nadchodzącego okresu? Sama nie wiem. Miesiączki nie miałam od końca maja. Zazwyczaj mam tak, że przed okresem dostaję niespodziewanych ataków głodu. Oby to był okres. Od 10:00 dzisiaj nic nie jem. Nie do końca dnia, dłużej. Postanowiłam robię głodówki kiedy tylko mogę, nawet gdybym miała przez długi czas nic nie jeść. Do końca sierpnia, na rozpoczęcie roku szkolnego w nowej szkole, waga ma pokazać 43 kg albo mniej. Chcę jeszcze dzisiaj czuć głód, codziennie chcę czuć głód. 

Do tego nie jestem w dobrym nastroju. Dzisiaj byłam z rodzicami na badaniach. Morfologia + ja dodatkowo żelazo. Czekam na wyniki na początku tygodnia. Boję się, że wyjdą źle. Anemia, o nie nie chce mieć z nią nic do czynienia.

Ah i zapomniałabym. W ostatni dzień przed wyjazdem zrobiłam "cold bath". Skusiłam się, woda była lodowata. Weszłam do wanny i czekałam aż cała się zapełni. Na początku było koszmarnie, myślałam że zarz wyjdę z łazienki. Ale wytrzymałam 30 min cała ( do szyi) zanurzona. Zaczęły mi drętwieć stopy, a skóra przybierała siny odcień, a po wyjściu z wanny cała byłam lodowata jeszcze przez parę godzin. Mimo to, czułam że warto. Dziś prawdopodobnie też zaserwuję sobie coś takiego.

7/07/2016

TO JUŻ JUTRO, BOJĘ SIĘ













To już jutro. Jutro późnym wieczorem wyjeżdżam nad Morze z rodziną. Tak bardzo się boję. Wszystkiego. Jedzenia. Lodów jeść nie będę ani nikt ich we mnie nie wmusi, z goframi będzie trudniej. No i rodzinne obiadki, śniadania i kolacyjki. Jak i w domu, który wynajmujemy i na mieście. Motywacje mam i będę mieć, ale kontrola ze strony rodziców. Będę próbowałam "jeść" a potem wszystko wypluć, gorzej będzie w miejscach publicznych. Biorę oczywiście ze sobą Dulcobis i Xenne Extra ( ostatnio wypróbowałam ją i działa na mnie bardzo dobrze ). 
Będzie kort tenisowy oddalony o 100 m, wypożyczalnia rowerów, basen no i Morze. Ale sama aktywność nie wystarczy jeśli rzeczywiście będę musiała jeść z nimi wszystkimi te bomby kaloryczne. Jedynym pocieszeniem jest fakt, iż po powrocie ( będziemy tam tydzień ) będę głodować zapewne już do rozpoczęcia roku szkolnego. Jednak i tak będę się starać omijać jakiekolwiek jedzenie na wyjeździe. Jeśli więc macie sprawdzone "triki" żeby oszukać innych itd., to proszę ( błagam ) podzielcie się nimi w komentarzach.
Jeszcze jutro prawdopodobnie napiszę tu coś, ale w ciągu wyjazdu będę chociaż starać się czytać Wasze posty.